Dodane: 15 Kwiecień 2024 07:41:38 Opublikował: Piotr Kapalski
Wielu z nas, tych starszych Kolan, uczęszczało do dawnej trzyletniej Zasadniczej Szkoły Zawodowej w Kole przy ulicy Mickiewicza. Miałem i ja ten zaszczyt w latach 1964-1967 zdobywać w niej zawód tokarza.
Wtedy, 60 lat temu dla chłopaka z Kolskiej Wyspy, z wielu proletariackich rodzin, zdobycie dobrze płatnego zawodu było sporym wyzwaniem. Po trzyletniej edukacji, Kolska Zawodówka „wypuszczała w świat” wielu świetnych fachowców poszukiwanych na rynku pracy w zawodach tokarz, frezer, ślusarz, spawacz. A i WIECZORÓWKA w Tej Zawodówce miała swoich uczniów w zawodach m.in. szklarz, malarz pokojowy, krawiec, itp. Na tych, z porannej, wołano wtedy ŚRUBOLE. Nikogo jednak z nas to nie irytowało. Wtedy, Kolska Zawodówka, wśród nas młodych chłopaków, szczególnie tu na Starówce, była bardziej modną niż Ekonomik czy Ogólniak. Bo jej absolwentów kusiły sporymi zarobkami m.in. znane krajowe stocznie, huty, kopalnie, firmy budowlane, a po krótkim okresie zatrudnienia i mieszkaniami.
Wtedy, 60 lat temu, Kolska Zawodówka cieszyła się świetną renomą. Jej absolwenci mieli w Polsce bardzo dobrą opinię. Wielu z moich kumpli, po Tej Naszej Zawodówce, pochwaliło się później dyplomem mistrzowskim w swoim zawodzie oraz dyplomami m.in.: technika mechanika, elektronika, jak również tytułami mgr czy inżyniera. Znam kolegę po naszej dawnej Kolskiej Zawodówce, nawet z tytułem doktora inżyniera. Jej dyrektorem w tamtych latach był Szczepan Mamoński, który uczył nas matematyki, jego zastępcą Ryszard Kwiatkowski, późniejszy dyrektor Zawodówki. Od WF-u był Jan Niewiadomski, od polskiego Alicja Kowalska, od ruska Luba Skworcow (Rosjanka z Moskwy), rysunku technicznego uczył Jerzy Mikiprowicz. Technologii ślusarstwa, frezerstwa Jan Kosicki. Technologii tokarstwa uczył natomiast Jan Kasprzak. Był jeszcze i Czesław Obiała, nauczał materiałoznawstwa i elementów fizyki.
Chyba nikogo nie pominąłem. Dyrektor Mamoński (ksywa Dziadek) często pozostawiał nas w klasie samych, zadając wpierw nam jakieś „trudne” zadanie do rozwiązania. Jego słynnym zadaniem z matmy było pytanie: ...co to jest punkt ?… i zanim wyszedł z klasy na tablicy kredą namalował sporej wielkości kropkę. Pod koniec lekcji pojawiał się z pytaniem, czy wiemy co to jest ten punkt. Różne padały z naszej strony odpowiedzi. On jednak skwitował nas krótko informacją… punkt to jest punkt, jak kto nie wie, to się nie dowie… Od WF-u pan Niewiadomski (ksywa Królik) próbował z nas zrobić sportowców, ale i jemu się nie dawaliśmy.
Chłopaki z WYSPY, byli wtedy aż nadto wysportowani. A Pani Kowalska (ksywa Ciotka) od polskiego to była zapewne fanką aż nadto twórczości Adama Mickiewicza, bo rozliczała nas często z recytacji jego wierszy. Mikiprowicz (ksywa Mikuś) – na jego lekcjach nie raz było bardzo wesoło. Nie powiem, nauczył nas sporo w czytaniu jak i kreśleniu rysunków, ale był również świetnym żartownisiem, szczególnie z nas, uczniów. Skworcow (ksywa Ruska) postawiła sobie za cel chyba życiowy, nauczyć nas ruskiego, nie za bardzo jej się to udawało, no bo na siłę. A na Kosickiego wołaliśmy „Syfon”, natomiast nie pamiętam jak na Kasprzaka czy na Obiałę. Praktycznej nauki zawodu – tokarstwa, w dawnych szkolnych warsztatach przy ul. Niezłomnych uczyli wtedy Cudecki i Nalewski, ślusarstwa Murawiec. Imion ich nie pamiętam. Byli oni wszyscy, o których wspominam, wspaniałymi pedagogami. A my, cóż, zbuntowani, długowłosi nastolatkowie biorący wzorce z modnych wtedy Beatlesów, Hippisów nie raz i nie dwa, przysparzaliśmy im wiele kłopotów.
Teraz, po niemal 60 latach, gdy spotykam dawnych swoich kumpli ŚRUBOLI, z tej dawnej Zawodówki lat 60-tych XX wieku, z wielkim sentymentem wspominamy tamte, fajne lata.
Na zdjęciu: budynek dawnej 3-letniej Kolskiej Zawodówki przy ul. Mickiewicza gdzie później funkcjonował SOSW. Obecnie pustostan.
Foto i tekst: Ryszard Borysiewicz