5 lipca br. po krótkiej chorobie odszedł do Pana w wieku 83 lat kapitan Wojska Polskiego pilot Franciszek Sosnowski z Koła. Polska straciła wartościowego Polaka. W uroczystości udział wzięły oprócz rodziny poczty sztandarowe Związku Kombatantów, władze samorządowe miasta i powiatu, zaproszeni goście, liczne grono przyjaciół i znajomych.
Od młodzieńczych lat, kapitana Sosnowskiego pasjonowało lotnictwo. Często podziwiał ewolucje ptaków i marzył o tym, że będąc lotnikiem sprawdzą się Jego marzenia. Po skończeniu szkoły średniej dostał się do Szkoły Orląt do Dęblina. Po jej skończeniu, już jako podporucznik był w dziesiątce polskich pilotów, którzy przeszli przeszkolenie na najnowocześniejszych w tych czasach radzieckich samolotach odrzutowych (MIG). Kariera jego jako pilota szybko się skończyła, ponieważ do wojska wkroczyła polityka. Był dowódcą klucza, z którego dwóch jego kolegów pilotów opuściło Polskę i wylądowali na wyspie Bornholm. Za to, że dopuścił do opuszczenia kraju przez kolegów został posądzony o zdradę Polski i tajemnic wojskowych. Wyrokiem sądu komunistycznego został skazany na 12 lat więzienia. W chwili, kiedy w Polsce nastąpiła odwilż, wyszła amnestia, która objęła także podporucznika Sosnowskiego.
Po wyjściu z więzienia był szantażowany, nie mógł zaleźć pracy. W końcu został kierownikiem kina objazdowego, potem pracował w kolskim „Korundzie” do chwili przejścia na emeryturę. Kochał wojsko. Należał do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, udzielał się społecznie, uczestniczył w uroczystościach patriotyczno – religijnych. Został awansowany na stopień porucznika, a rok temu na stopień kapitana.
Po krótkim pobycie w szpitalu, na skutek dolegliwości sercowych przyszła po niego okrutna śmierć (zawał serca).
Pogrzeb odbył się 11 lipca na cmentarzu parafialnym. W kazaniu, które wygłosił ks. proboszcz kanonik Józef Wronkiewicz, wierni usłyszeli wiele ciepłych słów pod adresem ś.p. Franciszka. – Był przykładnym ojcem i mężem rodziny. Sumienny i zdyscyplinowany, odważny, żądny wiedzy, wszystko co robił to było przeznaczone dla Polski. Znosił wszelkie katorgi i poniżania zadawane mu przez Urząd Bezpieczeństwa. Wiedział, że wyrok był niesprawiedliwy i kiedyś zostanie zrehabilitowany. Tak się stało w 1993 roku, ale rekompensaty za stracone lata i zdrowie nikt mu nie zwrócił – mówi m.in. kaznodzieja.
Nad mogiłą pochylił się również generał pilot Zych. Przemawiali starsi oficerowie, w tym pułkownik Jan Jąkała oraz prezes Związku Kombatantów z Konina podpułkownik Kazimierz Samulczyk. Podkreślali oni trudne życie w okresie czasów stalinowskich. Kapitan Sosnowski służył z całym oddaniem prawdziwej Polsce, znosząc wiele upokorzeń. Serce mu się radowało, gdy na niebie ujrzał samolot z biało–czerwoną szachownicą – wspominali.
Oto co powiedział jego kolega z pocztu sztandarowego porucznik Bogumił Krzyżański: – Franuś był bardzo koleżeński, wszystkie sprawy, które miał do załatwienia nie odwlekał na później, a robił to zaraz. Był lubiany przez kolegów. Nie opuścił żadnej uroczystości by być w poczcie sztandarowym.
Na wniosek Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu 3 maja został odznaczony orderem Zarządu Głównego w Warszawie. Awans na kapitana Wojska Polskiego otrzymał w lipcu 2011 roku.
Na zakończenie uroczystości czapkę kapitana zmarłego ś.p. Franciszka, przekazał kolega z pocztu sztandarowego porucznik Bogumił Krzyżański synowi zmarłemu – Arkadiuszowi Sosnowskiemu. Pogrzeb kapitana Franciszka Sosnowskiego wzbudził wśród jego uczestników refleksję, czy dzisiejsze pokolenie zdolne by było do takich poświęceń.
Michał Chojnacki