Takie są czasy, że wszystko kosztuje. Nic nie ma za darmo. Dlatego wielu mieszkańców Koła od momentu ogłoszenia referendum odwoławczego Burmistrza Miasta Koła przed upływem kadencji, którym nasze miasto żyło przez ostatnie kilka miesięcy, często zadaje pytanie – kto i ile zapłacił za organizację tego wszystkiego? Referendum okazało się nieważne i jedynie potwierdziło, że mieszkańcy świadomie i demokratycznie wybrali naszego włodarza. Kolanie nie wykazali większego zainteresowania inicjatywą odwołania burmistrza Stanisława Maciaszka. Frekwencja była bardzo niska i inicjatywa referendalna upadła.
Ogólne koszty organizacji referendum w naszym mieście, zainicjowanego przez tak zwaną „grupę referendalną”, to blisko 30.000 zł. To pieniądze pochodzące z budżetu miasta, z podatków nas wszystkich, które można było wydatkować na inne, ważne społecznie cele, na zaspokojenie potrzeb mieszkańców Koła.
Co za 30.000 zł. można było zrobić w naszym mieście?:
-
wydać 8.571 obiadów dla dzieci z ubogich rodzin w kolskich szkołach,
-
naprawić 454 m2 dziur w drogach na terenie miasta,
-
przez całe 10 lat utrzymać wszystkie place zabaw w Kole (sprzątanie, malowanie, remonty, itp.),
-
utrzymać 18.750 m2 trawników miejskich,
-
pokryć 3-letni koszt nasadzania kwiatów wszędzie tam, gdzie są obecnie sadzone w całym mieście (a więc na wszelkich klombach, trawnikach, w donicach, na kaskadach, itd.),
-
można by zbudować fontannę miejską lub pomnik zasłużonych osób dla miasta.
Poza tym pieniądze potrzebne są na pomoc społeczną i remonty budynków komunalnych, gdzie ważna jest każda złotówka. Ale te 30.000 zł nie zostało wydatkowane na żaden z powyższych celów, bo musiały być wykorzystane na organizację niedzielnego referendum.