Krajewski jest także współautorem książek. Wespół z Mariuszem Czubajem, napisał dwa współczesne kryminały: „Aleję samobójców” (2008) i „Róże cmentarne” (2009). Należą one do serii, w której głównym bohaterem jest policjant z Gdańska, nadkomisarz Jarosław Pater, typ niepokorny, miłośnik jazzu i piłki nożnej, purysta językowy.
Kolscy czytelnicy, podczas spotkania z pisarzem, dowiedzieli się m.in. o tym, że marzył, aby zostać matematykiem. Dziś trudno w to uwierzyć, ale nauczyciel przedmiotu uważał, że ma zbyt małą wyobraźnię. Przyszły pisarz rozpoczął więc studiowanie filologii klasycznej. Obronił doktorat i przez kilkanaście lat wykładał gramatykę łacińską na Uniwersytecie Wrocławskim. Aby przyciągnąć uwagę studentów używał swojego talentu oratorskiego, który oczarował także naszych czytelników.
Niewielki epizod w życiu pisarza związany jest z bibliotekarstwem. Marek Krajewski pracował w Bibliotece Ossolineum. Katalogował tam książki łacińskie, greckie i hebrajskie.
Gość przyznał, że pisarstwo traktuje jak zawód. Jest niezwykle zdyscyplinowany, pisze 5 godzin dziennie. Zdradził, że w najbliższych 5 latach wyda 10 tytułów. Pisarz niemalże z benedyktyńską dokładnością oraz z podziwu godną erudycją oddaje tło historyczno-obyczajowe danej epoki. Przyznał, że wielką wagę przywiązuje do drobiazgów. Wszystkie elementy opisu są dla niego niezwykle istotne – zarówno topografia, architektura, obyczajowość jak i kulinaria. Dokładnie i według realiów epoki opisuje jakie bohaterowie piją piwo, w jaki sposób parzą kawę czy jakiej marki palą papierosy. Informacji szuka w archiwach, przedwojennej prasie i książkach telefonicznych. Konsultuje się z ekspertami. Akcję swoich powieści osadza w miastach, które kocha – we Wrocławiu zna każdą uliczkę, każdy kamień. To jego miasto. Lwów pokochał dzięki opowieściom wuja, stamtąd pochodzi jego matka. Kalendarz dzieli na dwa okresy: w pierwszej połowie roku pisze książkę, jesienią wyrusza na spotkania z czytelnikami.
Pisarz opowiadało także o swoich bohaterach: Eberhardzie Mocku, pewnym siebie, brutalnym, ”mocnym facecie”, który często nadużywa władzy i mocnych trunków. Dla tej postaci wybrał, jako znawca gramatyki łacińskiej, mocne, krótkie nazwisko (w którym akcent pada na ostatnią spółgłoskę) i harmonizujące z nim ciekawe imię. Edward Popielski, otrzymał imię ojca pisarza (w ten sposób chciał go uhonorować) oraz nazwisko od ulubionego popielatego koloru. W wyborze nazwisk dla bohaterów drugoplanowych, posiłkuje się przedwojennymi książkami telefonicznymi Wrocławia i Lwowa.
Po spotkaniu pisarz zapraszał widzów do stolika. Czytelnik siedząc obok pisarza mógł jeszcze podyskutować i zamienić kilka zdań o nurtujących go zagadnieniach.
To spotkanie na długo zapadnie w pamięci nie tylko czytelników, ale i organizatorów.
Źródło: PiMBP w Kole