Strona ta wykorzystuje cookies 🍪 W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".
tel. 63 27 20 810 lub 63 26 27 503  um@kolo.pl  |  4 Lipca 2024 r. Imieniny: Elżbiety i Teodora

W oczekiwaniu na spektakl pt. „Cham”…

Dodane: 26 Sierpień 2021  15:00:33   Opublikował: Piotr Kapalski
Zdjęcie przedstawia ujęcie z próby do spektaklu
Wkrótce na kolskiej scenie premiera sztuki „Cham” w reżyserii Dariusza Matysiaka. Aktorzy są już na finiszu prób do spektaklu. Jak zawsze będą gotowi na czas, choć na razie pojedyncze sceny nie dają jeszcze obrazu całości. We wrześniu z wielką przyjemnością obejrzymy efekt ich pracy.

To już tradycja, że każdej jesieni mamy możliwość uczestniczenia w przedsięwzięciu niezwykłym - po całorocznej pracy kolskich aktorów amatorów oraz pisarza, scenarzysty i reżysera, dodajmy też Honorowego Obywatela Miasta Koła,  Dariusza Matysiaka - na deskach Miejskiego Domu Kultury w Kole możemy zobaczyć kolejną sztukę teatralną. Aktorzy, znani nam już z ról w niezapomnianym spektaklu "Wartbrücken", pokażą się tym razem jeszcze innej strony, choć zdawać by się mogło, że we wcześniejszych prezentacjach wyczerpali już dostępne środki wyrazu. Kolejne premiery pokazują jednak, że scena otwiera nieograniczone możliwości, a oni naprawdę potrafią zaskoczyć i wzruszyć.

Przedstawienie było gotowe na ubiegłoroczną premierę, ale szalejąca epidemia nie pozwoliła na sceniczne spotkania. Po rocznej przerwie, zespół przypomniał sobie role i za chwilę będzie gotowy do wystawienia sztuki „Cham”.

Dariusz Matysiak zapowiadając ubiegłoroczną premierę, mówił o sztuce: Czy w Polsce istniało niewolnictwo? Niestety, istniało. I to na skalę niewyobrażalną! W każdej społeczności prędzej czy później dochodzi do wyodrębnienia grupy przywódczej, która narzuca swoją wolę pozostałym osobom. Bywają różne formy i sposoby sprawowania przejętej władzy (poczynając od tych bardziej demokratycznych i liberalnych, a na tyranii i zamordyzmie kończąc). W utrzymaniu władzy niezbędny jest aparat przemocy, zasilany przez jednostki chętne porzucić skrupuły moralne dla wymiernych korzyści materialnych oraz zajęcia miejsca po "właściwej" stronie podzielonego społeczeństwa. Pomocne, a nawet zalecane, bywa również odwoływanie się do sił nadprzyrodzonych jako źródła prawa do sprawowania władzy, a także tumanienie podwładnych i ich rozpijanie. Obawiam się, że myśl zawartą w poprzednim zdaniu można odnaleźć również we współczesnych przejawach życia. Wróćmy jednak do kwestii podstawowej, czyli niewolnictwa w Polsce. Wyodrębnienie spośród wolnych i równych sobie ludzi warstwy sprawującej władzę (mowa o drużynie książęcej) oraz stopniowe specjalizowanie się ludności w pracach zapewniających środki do przetrwania spowodowało powolne (lecz nieuchronne) rozchodzenie się losów rządzących i poddanych. Z upływem wieków nakładane na tych ostatnich świadczenia i daniny rosły w miarę napływających z Zachodu nowinek gospodarczych, jak choćby trójpolówka czy folwark. Otwarcie żyznych polskich ziem na handel zbożem (głównie za pośrednictwem gdańskich kupców, czego materialnym dowodem jest piękno miasta nad Motławą) stało się przyczyną haniebnej "eksploatacji" warstw wieśniaczych. Chłop zatracił resztki swobód, a właściciel majątku stał się panem jego życia i śmierci (i to w dosłownym znaczeniu, bo chłop utracił prawo odwoływania się od pańskiego wyroku).
Rosnące wymiary pańszczyzny, których szlachta nie chciała ograniczać w stanowionym przez siebie prawie (któż bowiem sam i dobrowolnie rezygnowałby ze źródła majątku), upodliły i doprowadziły do nędzy olbrzymią część społeczeństwa. Gdy jedni gardłowali na sejmach i z coraz mniejszą ochotą chwytali za oręż, drudzy w tym czasie zmieniali się w bydło. Mieszczanie trzymali się z boku, drżąc ze strachu o własne prerogatywy (zwłaszcza od czasu przymusowego wykupu urzędów wójtowskich), a jeszcze inna grupa społeczna nawoływała do ładu, spokoju i pilnowania porządku narodzonego z woli Boga (sama przy okazji nie gorzej od innych eksploatując swoich poddanych, z tą tylko różnicą, że ze słowem bożym na ustach). W takich mniej więcej realiach społecznych rozpoczyna się nasza opowieść...

Tegoroczna propozycja naszej grupy teatralnej składa się w zasadzie z dwóch różnych opowieści, złączonych wspólną scenografią oraz (dość luźno) postacią Pawła Kobyckiego. Akt pierwszy to próba przedstawienia kilku epizodów z życia wsi pańszczyźnianej (los sieroty, wielodzietne rodziny, branka do carskiego wojska). Będziemy też świadkami narodzin miłości i wiejskiego wesela, by potem życzyć młodej parze, aby... żyli długo i szczęśliwie. Akt drugi oparty jest na wątkach zaczerpniętych z niesłusznie zapomnianej powieści Elizy Orzeszkowej. Walka Pawła o uratowanie duszy Franki nie jest wcale naiwna. Wynika ona z głębokiej potrzeby zachowania ludzkiej godności - wbrew warunkom, wbrew ludzkim podszeptom, wbrew samej France wreszcie.

Kierowani egoizmem, zapatrzeni w siebie i swoje tylko potrzeby, wyzbyliśmy się odczuwania konieczności wyciągania ręki ku tym, którzy są w potrzebie.

Eliza Orzeszkowa swoją powieścią "CHAM" nie obudziła sumienia świata, nam też się to nie uda. Nie zwalnia nas to jednak z konieczności przypominania o tym, że nie żyjemy tylko dla siebie. Pamiętajmy o tym, gdy przyjdzie spojrzeć w lustro.

Biletów na występy już nie ma. Większość wejściówek rozeszła się już w ubiegłym roku. Byliśmy na ostatniej próbie. Reżyser Dariusz Matysiak przyznał, że obawia się, iż tegoroczne przedstawienie będzie pierwszym, kiedy to widownia nie będzie pękała w szwach. I to z bardzo błahego powodu – niektórzy mogą bać się epidemii, a inni mogli zapodziać zaproszenia. Nastąpiły zmiany kadrowe w stosunku do ubiegłorocznych prób, sztuka będzie krótsza, pozbawiona wielu wątków.  

 
W tegorocznym przedstawieniu nie zabraknie zaskoczeń. Choć wymowa spektaklu jest poważna i refleksyjna, sztuka przepełniona jest muzyką, śpiewem i tańcem, znakomitą grą aktorską, nowymi talentami, zatem nasze wysokie oczekiwania z pewnością zostaną zaspokojone. W sceny przedstawienia reżyser wpisał losy własnych przodków.

Przypomnijmy, że wzorem ubiegłych lat zysk z przedstawienia zespół przeznaczy na budowę "Pomnika-ławeczki Czesława Freudenreicha", patrona duchowego spektakli. - Zbieramy, za wiele jeszcze nie mamy, ale jest rosnąca determinacja, by w roku 2023, czyli w 150. rocznicę urodzin Czesława Freudenreicha dokonać odsłonięcia pomnika, plan mamy ambitny, zostały tylko dwa lata, a fundusze jakie mamy pochodzą z wystawień oraz ze składek członkowskich – powiedział reżyser.

Co zobaczymy za rok? Zgodnie z tradycją, dowiemy się po premierze.

 

Galeria zdjęć tutaj.

Blog Burmistrza
Miasta Koła

Kalendarium wydarzeń

Strona stworzona przez F&A MEDIA